Niedawno w moje ręce wpadł używany Chromebook, dokładniej model Lenovo 11e Chromebook.
Sprzęt w stosunkowo dobrym stanie, kupiony za nieco ponad 300 złotych.
O ile parę lat temu od sprzętu za 300 złotych nie oczekiwałbym nic poza trzymającą godzinę baterią i w możliwością w miarę swobodnego przeglądania stron internetowych, tutaj srogo się zdziwiłem… I to w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Oto kilka moich wniosków, które przed zakupem mogą wydawać się Wam interesujące:
Przyznam szczerze, że zdarzyło mi się kilkukrotnie polecić Chromebooka w ciemno bardziej początkującym użytkownikom. Jego interfejs jest do bólu prosty, a swoim wyglądem przypomina po prostu Androida, w dodatku takiego z naprawdę prostą i łatwą w obsłudze nakładką.
Wszystko działa dość podobnie jak w mobilnym sprzęcie, a niektóre modele Chromebooków pozwalają na instalacje aplikacji ze Sklepu Play — takich Chromebooków też polecam szukać, bo jest to niewątpliwa zaleta, do której jeszcze później wrócę.
O ile miałem w życiu do czynienia z niemal każdym systemem Windows od 95 w górę, niezliczoną ilością dystrybucji Linuxa, różnymi wersjami macOS — ChromeOS wydaje mi się z nich wszystkich najprostszy. Znajdziemy w nim absolutne minimum potrzebne do pracy, choć jeżeli będziemy chcieli — damy radę wykręcić z niego nieco więcej (o tym później w sekcji dla zaawansowanego użytkownika).
System niektórzy dość słusznie porównują do przeglądarki Chrome. Działa on poniekąd jak połączenie Androida z tą właśnie przeglądarką. Na pierwszy rzut oka może brzmieć to dziwnie, ale w praktyce jest to całkiem wygodne.
Po używanym sprzęcie nigdy nie spodziewałem się w tym kontekście zbyt wiele. Sprzedawca zapewniał co prawda przynajmniej 5-godzinny czas pracy na baterii, ale podejrzewałem, że co najwyżej przy włączonym czarnym tle na pulpicie.
Po tym, gdy skonfigurowałem swojego Chromebooka, naładowałem go do niemal 100% i położyłem się w łóżku chcąc pooglądać serial na Netflix. Po ponad dwóch godzinach oglądania byłem zdziwiony, że sprzęt nie żąda ode mnie jeszcze podłączenia go do ładowania. Sprawdziłem poziom naładowania – ponad 70%.
Choć nie przeprowadzałem profesjonalnych testów, zwykle w praktyce, czyli realnym użytkowaniu tego sprzętu, jedno naładowanie starcza mi na kilka dni, czyli około 6-9 godzin pracy na baterii w zależności od tego, czy np. coś oglądam, czy też po prostu przeglądam internet. Dla ścisłości dodam tylko, że zwykle korzystam z dość niskich jasności ekranu, przez co chcąc nie chcąc baterie trzymają u mnie z reguły odrobinę dłużej.
Zobacz także: Jak dbać o żywotność baterii w laptopie i jak ją oszczędzać?
Tak jak pisałem wyżej, kupując Chromebooka warto wybrać wersję pozwalającą na instalacje aplikacji ze sklepu Play. Dzięki temu możemy ściągnąć dedykowane apki do platform takich jak, chociażby Netflix, czy YouTube.
Są one z reguły świetnie zoptymalizowane i lubią działać o wiele wydajniej niż ich przeglądarkowe odpowiedniki. Dla przykładu zainstalowany jako aplikacja Netflix na testowanym Chromebooku (Intel Celeron N3450, 4GB RAM) działał płynniej niż na Macbooku Air 2017 (Intel Core i5, 8GB RAM) w przeglądarce.
Sam byłem zdziwiony, że sprzęt za takie pieniądze jest w ogóle w stanie jakkolwiek odtwarzać takie filmy, a jak zestawiłem to z trzymającą kilka godzin baterią i tak płynnym działaniem — byłem bardzo pozytywnie zaskoczony.
O tym, że Chromebook to świetny wybór dla początkujących i mniej zaawansowanych użytkowników można by napisać z pewnością co najmniej kilka postów.
Co jednak z użytkownikami zaawansowanymi?
Jako programista na co dzień korzystam z terminala, edytora kodu i innych rzeczy, które ciężko byłoby załatwić aplikacjami mobilnymi. Chromebook pod tym kontem wydaje się trochę ograniczony, więc nie byłem przekonany, czy uda mi się cokolwiek z tym zrobić. Jak się okazuje, na Chromebooku możemy w bardzo prosty sposób włączyć środowisko Linuxa, które pozwoli nam na uruchamianie Linuxowych programów, edytorów IDE i tym podobnych rzeczy.
Choć może to brzmieć skomplikowanie, jest to niewątpliwy ukłon w stronę bardziej wymagających użytkowników, którzy dzięki temu z “prostego” Chromebooka mogą zrobić sobie w pełni funkcjonalną maszynę pozwalającą na wykonywanie wielu zaawansowanych czynności.
Wszystko zależy od Waszych oczekiwań. Można kupić sprzęt nowy, jak i używany. Można kupić taki z dotykowym ekranem lub bez. Zastanówcie się, czego dokładnie oczekujecie, jaki macie budżet i wybierzcie coś, co będzie Wam odpowiadało.
Oto kilka moich wskazówek:
Jako zaawansowany użytkownik nie zdecydowałbym się na Chromebooka jako mój główny sprzęt. Pomimo możliwości instalacji programów dla Linuxa, czy aplikacji dla Androida, nadal brakowałoby mi pewnych specjalistycznych programów dostępnych wyłącznie na Windows lub macOS. Same oferowane w Chromebookach dyski mają z reguły bardzo małe pojemności, co również może być przeszkodą dla wielu z nas.
Polecić Chromebooka mogę za to jako sprzęt wyjazdowy, czy mobilny. W sam raz, żeby zabrać go na urlop, czy na uczelnie. Ten sprzęt bardzo dobrze nadaje się do pracy z dokumentami, przeglądarką internetową, czy wieloma innymi tego rodzaju czynnościami. Dzięki swojej lekkości wytrzymuje na baterii niezwykle długo, co czyni z niego jeszcze lepszy wybór dla użytkowników o takich potrzebach.
Poleciłbym Chromebooka również tym najmłodszym oraz najstarszym. Ogólnie użytkownikom, którzy nie mieli wcześniej styczności z komputerem. Na Chromebooku naprawdę ciężko cokolwiek popsuć, a sama obsługa jest tak bardzo intuicyjna jak tylko się da. Myślę, że jest to jeden z najlepszych możliwych wyborów dla osób, które były przerażone złożonością Windowsa, ale miały wcześniej do czynienia z Androidem. Wszystko działa tu podobnie jak w telefonie. Choć osobiście nie jestem wielkim fanem, dla takich osób dobrym pomysłem może być zakup Chromebooka z dotykowym ekranem.